Oczami Lissany:
Stanełam
przed drzwiami do mojego mieszkania. Bałam się je otworzyć. Przypomniałam
sobie, że pokłuciłam się z mamą przed tym jak została porwana. Teraz tego
żałuje. Położyłam rękę na klamce. Jednym, szybkim ruchem otworzyłam drzwi,
zanim mogłabym się rozmyślić. W środku panowała głucha cisza. Szłam do mojego
pokoju przechodząc przez salon. To na tej sofie siedziałamoja mama z myślą, że
pójdzie do pracowni i wróci do domu, by ugotować obiad. Tak się jednak nie
stało. Samotna łza spłyneła mi po policzku. Dotarłam do mojego pokoju. Z szafy
wyjełam dużą torbę i zaczełam wkładać do niej moje ciuchy. Już prawie
skończyłam gdy natknełam się na szary sfeter z białym sercem na piersi. Ten
sfetr mama dała mi w prezencie na siedemnaste urodziny. Nie wytrzymałam, po prostu nie mogłam. Nie
dałam rady, ten sweter... To przelało tą całą czare goryczy, którą skrywałam w sercu.
Rozpłakałam się jak dziecko i choć chciałam nie mogłam przestać. Wszystkie
uczucia które kryłam za maską uśmiechu wpłynęły na światło dzienne.
-Ane?Lisana gdzie jesteś?
Nie odzywałam się, nie chciałam go widzieć. Chciałam zostać sama.
Nagle do pokoju wparował Jes. Podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
-Mam dosyć. Rozumiesz? Mam już po dziurki w nosie, tej całej cholernej
sytuacji. Chcę żeby wrócili. -mówiłam szlochając mu w kurtkę.
-Wiem nie martw się, coś wymyślimy
Razem. Obiecuję.-kiedy podniosłam wzrok zobaczyłam łzy na jego policzku
i uśmiechnęłam się lekko.
-Spakowana?-spytał podnosząc się z podłogi.
-Już prawie jeszcze tylko książki. W końcu jutro idę do szkoły. - Mówiąc
to zarzuciłam na ramię plecak pełen książek a Jes wziął torbę z rzeczami. Kiedy
wychodziliśmy z klatki położył mi rękę na ramieniu i puścił do mnie oko. Wtedy
już wiedziałam, że wszystko będzie dobrze. Mimo różnic jakie nas dzieliłay
ufałam mu.
-To gdzie zaparkowałeś samochód? -zagadnełam
-Na parkingu za blokiem. O tej porze powinno być tam pusto. -
Miał rację było. O tej prze ten parking zawsze był pusty. Właśnie
dlatego mój braciszek tak go uwielbiał. Nieograniczona możliwość manewrów.
Dochodziliśmy do auta gdy nagle.
-Ane słyszysz to? -Jes zatrzymał się,więc zrobiłam to samo i usłyszałam
ciche tykanie. Potem sprawy potoczyły się bardzo szybko. Jes ruszył w moją
stronę.
-Na ziemię -krzyknął, ale było już za późno.
Samochód wyleciał w powietrze a ja czułam jak siła odrzutu ciska mną o
ziemię. Najpierw był ból, a potem nic już nie czułam. Ostatnie co pamiętam to
Jes krzyczał do mnie, ale go nie słyszałam. Potem tylko ciemność. Pustka. Nicość.
***********************************
Krótko, ale z wybuchem. Wiemy, że ostatnio rozdziały są dodawane w kratę, ale mamy dużo na głowie i nie ma po prostu kiedy wstawiać. Miłej lektury i jak zawsze zachęcamy do komentowania.