poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Rozdział 5 "Teraz twój ruch"

Wanna hear your beating heart tonight
Before the bleeding sun comes alive
I want to the jest of what is left hold tight
And hear my beating heart one last time...
                  ("Beating heart"- Ellie Goulding)


Nawet jak ustawisz swoją ulubioną piosenkę jako budzik, to i tak jest wkurzający. Z grymasem na twarzy wyjęłam telefon spod poduszki i wyłączyłam piosenkę. Jak ja nienawidzę wstawać do szkoły! Kto wymyślił, żeby lekcje zaczynać od 8:00?
Po kilku chwilach użalania się nad swoim życiem postanowiłam pójść do łazienki. Już miałam się ruszyć, gdy do mojego pokoju wpadła moja roztrzepana matka.
- Dziecko, dlaczego ty jeszcze śpisz?! Już po siódmej, a ty jeszcze w łóżku?! Jak się nie ruszysz spóźnisz się do szkoły!
Po tych słowach po prostu wyszła.
Było to poniekąd dziwne, ale u mnie to norma. Zwlekłam się wreszcie z łóżka i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej jeansy, czystą bieliznę i jakąś bluzkę.
Poszłam pod prysznic po czym się ubrałam i zrobiłam lekki makijaż. Ze spakowaną już torbą poszłam do kuchni. Po drodze widziałam jak mama pakuje przybory do rzeźbienia. Pewnie idzie dzisiaj do pracowni.
Spojrzałam na zegarek wiszący nad drzwiami: 7:48. Muszę już wychodzić. Wzięłam z lodówki jogurt pitny, a ze stołu jabłko. Założyłam moje botki oraz płaszcz i wyszłam z domu. Szkołę mam niedaleko, więc szybko dotarłam na miejsce. Przy wejściu stała Taylor. Pomachałam do niej z uśmiechem. Dzisiaj była ubrana w czarne spodnie, białą bluzkę i rozpiętą, długą koszulę w czarno-białą kratę do kolan. Ledwo do niej podeszłam i już usłyszałyśmy dzwonek. Szybko zostawiłam płaszcz w szatni i poszłyśmy na lekcję. Pierwszą lekcję mieliśmy z "Blachą". Nazywamy tak nauczycielkę od matematyki, bo wszystkiego każe nam się uczyć "na blachę". Była strasznie upierdliwa. Nie odpuszczała nikomu, także dzisiaj.
Na przerwie szłam z Taylor przez korytarz, kiedy moją twarz zakryła para dłoni.
- Zgadnij kto to!
Nie musiałam w ogóle się zastanawiać.
- Mike!
Odwróciłam się i rzuciłam się na szyję czarnowłosemu chłopakowi. Był wysoki i szczupły, lecz umięśniony. Uchodził w szkole za przystojniaka.
- No cześć, jak tam?
- Jest dobrze jak nigdy wcześniej.
Patrzył na mnie, a ja widziałam w jego oczach jak zaświtała mu pewna myśl.
- A masz jeszcze łaskotki?
Minęła chwila zanim zrozumiałam jego zamiary.
- Nie wasz się...
Nie dokończyłam, bo po chwili zwijałam się ze śmiechu.
- Mike! Nie! Przestań!
Tylko takie słowa mogłam z siebie wykrztusić. W końcu się nade mną zlitował i mnie puścił. Odwróciłam się i zobaczyłam za nim kędzierzawego chłopaka.
- Nick!
Jego włosy także były czarne. Tylko on wydawał się bardziej uroczy niż przystojny. Jego także przytuliłam.
- Ale się stęskniłaś. Uważaj, bo uwierzę, że to szczere.
Ze śmiechem pacnęłam go ręką w głowę.
- Auć! To było potrzebne?
Pogroziłam mu palcem.
- Tak, jeśli wygadujesz takie głupoty.
Spojrzał na mnie ze "skruchą".
- No dobra, przyznaję się, zasłużyłem.
Wszyscy się zaśmialiśmy.
Taylor, która dotychczas stała z boku odezwała się:
- Ok, ferajna! Co wy na to, żebyśmy poszli na boisko?
Wszyscy ustaliliśmy, że to dobry pomysł, więc tam się udaliśmy.
Boisko szkolne było sporych rozmiarów, ale nie była to jakaś arena. Usiedliśmy na trybunach i całą przerwę spędziliśmy właśnie tam.
Reszta dnia strasznie mi się dłużyła. Na każdej lekcji rysowałam na marginesie zeszytu lub przeglądałam Internet.
Ale gdy wyszłam z tego więzienia dla obłąkanych wróciła do mnie chęć do życia.
Ruszyłam uliczką do domu, gdy mój telefon zasygnalizował przyjście wiadomości od nieznajomego numeru. Wygrzebałam z torebki telefon ( co zajęło mi trochę czasu) i przeczytałam sms:
"Zostałaś wybrana do naszej gry o śmierć i życie. Masz szansę, lecz niewielką na wygraną. Wszystko zależy od ciebie. My już zaczęliśmy. Teraz twój ruch."
Na początku trochę się przestraszyłam, ale po chwili uśmiechnęłam się na głupotę moich przyjaciół. Wiele razy robili mi takie żarty. Raz gdy miałam dziesięć lat dostałam od nich taką wiadomość i  pobiegłam przestraszona do mamy, a ona zadzwoniła na policję. Była afera, wszyscy dostaliśmy reprymendę od policjanta i karę od rodziców. Potem  sąsiedzi mówili jakie to jesteśmy złe dzieciaki. Mój uśmiech się poszerzył na to wspomnienie. Z bananem na twarzy schowałam telefon z powrotem. Ruszyłam przed siebie nie zauważając faceta idącego przede mną. Na moje nieszczęście pił kawę i zderzając się ze mną cała zawartość jego kubka znalazła się na mnie. Zaklął i spojrzał na mnie ze złością.
- Jak chodzisz?!
- Przepraszam.
Przeszedł koło mnie coś odwarkując. Co za wredny typ. Kawa przesiąkła przez moje ubranie i cała zaczęłam się lepić. Świetnie! Znowu będę musiała brać prysznic , a bluzka jest do wyrzucenia. Zła wróciłam do domu, walnęłam torebkę byle gdzie, rozebrałam się i od razu weszłam pod prysznic. W mieszkaniu nikogo nie było, więc mogłam tam siedzieć ile chciałam. W pewnym momencie usłyszałam cichy trzask zamykanych drzwi. Zdziwiło mnie to, bo nikogo nie było w domu. Pewnie to mama, jak zwykle czegoś zapomniała. Zakręciłam kurki, wytarłam się, założyłam bieliznę oraz szlafrok i poszłam do kuchni coś zjeść. Gdy weszłam do pomieszczenia pierwsze co zobaczyłam to trzy kości do gry planszowej na stole i kartkę obok. Trochę się przestraszyłam, bo dotarło do mnie, że ktoś bez mojej wiedzy tu był. Jeśli się okaże, że to sprawka Taylor, Mika i Nicka to solidnie dostaną. To robi się coraz mniej śmieszne. Podeszłam i wzięłam, jak mi się wydawało, liścik do ręki. Gdy przeczytałam wiadomość zamarłam:
" Zignorowałaś nasze zaproszenie do gry. Wiedz, że mamy twoich rodziców, więc sama się domyślasz, że stawka jest wysoka. A ty oddałaś nam swój ruch.
Masz dziesięć sekund od... TERAZ!"
Jak na zawołanie z oczek kości zaczął wyłaniać się dym. Od razu zaczęłam się dusić, a w płucach poczułam ostre kłucie. Zakryłam dłonią usta i pobiegłam do drzwi. Kiedy udało mi się wyjść upadłam na kolana próbując zaczerpnąć powietrza. Do oczu zaczęły napływać mi łzy. Coraz trudniej było mi oddychać. Po głowie cały czas chodziły mi te same myśli:
"To nie jest sprawka moich przyjaciół. Co to wszystko ma znaczyć?"
Po czym zakręciło mi się w głowie i zemdlałam. 


Jeszcze raz przepraszamy za opóźnienie, ale w końcu mamy ten piąty rozdział. Następny w najbliższy poniedziałek:)
Prosimy o komentowanie!

2 komentarze:

  1. Wowie! Kości! Dym! Akcja! Zły pan z kawą na ciuchach Lissany!
    ZACZYNA SIĘ! TAK! TAK! TAAAAK!!!




    A tak na spokojnie... Dobrze, że zdążyła założyć bieliznę pod ten szlafrok ( ͡° ͜ʖ ͡°)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! Tak jak pisałam jestem. Od razu uprzedzam nie jestem stworzona do oceniania i wygłaszania swojego zdania na temat czyjejś pracy, także może wyjść mi to trochę nieudolnie.
    Przyczepiłabym się do dwóch rzeczy: AKAPITY... przez długi czas ja także dodawałam rozdziały bez nich, ale po czyimś komentarzu w ich sprawie poprawiłam je i rzeczywiście wygląda to dużo lepiej i tak samo wygodniej się czyta. A druga:
    "- No dobra, przyznaję się, zasłużyłem.
    Wszyscy się zaśmialiśmy.
    Taylor, która dotychczas stała z boku odezwała się:"
    Ja bym to dała w jednej linijce, a nie w trzech np.:
    "- No dobra, przyznaję się, zasłużyłem. - na jego słowa wszyscy się zaśmialiśmy. Taylor, która dotychczas stała z boku odezwała się:"
    To tyle nie mam więcej zastrzeżeń. Oczywiście zdarzają się jakieś drobne rzeczy do poprawy, ale wiem jak to jest i was rozumiem :)
    No nic, życzę weny i cierpliwości do pisania. Stronę jeszcze nie raz odwiedzę, aczkolwiek nie obiecuję czynnego komentowania, bo zazwyczaj czytam w pośpiechu i nie mam czasu na komentowanie ;)
    Jeszcze raz powodzenie i zapraszam na Butterfly, Where are your house oraz nowe opowiadanie, które w niedługim czasie będzie u mnie startowało pod tytułem "Ulotne chwile"

    OdpowiedzUsuń