poniedziałek, 10 października 2016

Rozdział 7 "Co ja mam robić?"

Oczami Matta:

Po tym jak wyszła Lissana zadzwoniłem do chłopaków.
- Halo?
- Cześć Potter, jak tam idzie z tą dziewczyną?
- Na razie spoko, trzęsie się ze strachu! A tak z innej beczki... NIE NAZYWAJ MNIE TAK!
- Dobra, dobra, wyluzuj trochę. A co z jej rodzicami?
- Są u nas, obecnie nie wiedzą co się dzieje.
- To dobrze i niech tak zostanie. Słuchaj, dojadę do was w dopiero za tydzień. Doszło mi trochę spraw, ok?
- Dobra jeśli będzie jakaś sprawa dla ciebie to zadzwonimy.
-Ok, dzięki, pa!
- Hej!

   Rozłączyłem się, a telefon położyłem na blacie w kuchni. Harry jak zwykle się wkurza z powodu tego przezwiska. Ale to do niego pasuje.
Nie lubię okłamywać przyjaciół, ale musiałem, bo chciałem bliżej poznać Lissanę.
Ta dziewczyna coraz bardziej mnie intryguje. Każda dziewczyna, jaką spotkałem do tej pory zaczynała się do mnie od razu kleić. Większość z nich było pustymi panienkami. Z nią jest inaczej. Jest inteligentna, a jednocześnie piękna i urocza... Ej, ej, ej! Mat przystopuj trochę, ogarnij się! O czym ty myślisz? Chyba się przejdę i przewietrzę umysł. Wyszedłem z domu i udałem się w stronę centrum miasta z zamiarem pójścia do parku. Po drodze rozmyślałem o misji  z tą dziewczyną, mamy zamiar zmusić ją do wykonywania naszych poleceń, a potem wciągnąć w nasz świat. Przyda nam się jakaś dziewczyna w zespole. Jeszcze nie wiem jak ma na imię i kim jest, ale dowiem się za tydzień. mam nadzieję, że nie jest jakąś ofiarą losu, bo nie mam zamiaru jej niańczyć. Akurat wypadło na mnie, że będę ją trenował.

   Gdy już dochodziłem do parku zauważyłem jaz z pizzeri wychodzi dziewczyna z burzą rudych włosów, w towarzystwie jakiegoś chłopaka. Oczywiście, że to Lissana, ale tego drugiego, chyba nie znam. Zaraz, zaraz... Przecież to facet, który kiedyś nieszczęśliwym trafem zaplątał się w naszą akcję, mieliśmy trochę problemów, ale szybko go uciszyłem. dziewczyna zauważyła mnie i pomachała energicznie mówiąc coś Jesowi - nie wiem czy dobrze zapamiętałem imię - na ucho. On gdy na mnie spojrzał momentalnie zesztywniał ze strachem w oczach. Szybko powiedział coś Lissanie na ucho i ruszył szybko w przeciwnym kierunku. Dziewczyna jeszcze się do mnie odwróciła i posłała pytające spojrzenie po czym ruszyła biegiem za chłopakiem. No świetnie, trzeba było zostać w domu. Z westchnięciem wcisnąłem ręce w kieszenie i skierowałem się w stronę parku.

Oczami Lissany:

- Co się z tobą dzieję? Dlaczego uciekłeś? Chciałam, żebyście się poznali. Słuchasz mnie w ogóle?!
- Tak, słucham. Co mówiłaś? - serio? I tak mnie ten człowiek słucha. Normalnie zwariować można!
- Chciałam żebyś go poznał!
Zatrzymał się gwałtownie.
- Tyle że my się już znamy!
Stałam przed nim oniemiała, nie dlatego, że go znał, to już dawno podejrzewałam. Dziwiłam się tylko, dlaczego się tak szybko zdenerwował. Coś musi być nie tak.
-Jes, co się dzieje?
- Nic, po prostu znaliśmy się wcześniej. - odwrócił się i ruszył szybkim krokiem przed siebie. Od razu go dogoniłam.
- Przecież widzę, że coś się dzieje. Widziałam jak na niego patrzyłeś, widziałem jak zareagowałeś, kiedy wypowiedziałam jego imię. Proszę powiedz mi co jest grane. Martwię się o ciebie.
On tylko zwolnił kroku.
- Martwić to się powinnaś o siebie.
- Właśnie chcę się dowiedzieć czemu! Bo ty jak widać nie chcesz mi powiedzieć, do jasnej cholery!
- Przestań się na mnie wydzierać! Ludzie się patrzą. - zatrzymałam się, a on za mną - Jak tak bardzo chcesz to mogę ci wszystko powiedzieć, tylko nie tutaj. Skinęłam głową i ruszyłam za nim do akademika.
                                                               ***************************
   Gdy już byliśmy w środku Jes zrobił mi herbatę i usiadł obok. Patrzyłam na niego wyczekującym wzrokiem, na co on tylko westchnął.
- Wszystko chcesz wiedzieć?
- Tak.
- Kiedy wracałem późnym wieczorem do domu usłyszałem niedaleko jakieś krzyki i huk. Gdy poszedłem w tamtą stronę okazało się, że dochodziły ze starego magazynu. Z ciekawości chciałem zobaczyć co tam się wyrabia. Jaki ja byłem głupi! Gdybym spokojnie przeszedł obok nic by się nie stało. Ale nie! Musiałem tam pójść. W każdym bądź razie przyczaiłem się przy wybitym oknie i zobaczyłem twojego chłopaka celującego...
- To nie jest mój chłopak!
- Mniejsza. ... Celował on do kolesia, który już miał rzucić broń na ziemię, kiedy mnie zobaczył. Wycelował we mnie i strzelił, a ja w ostatniej chwili schowałem się za ścianą. To odwróciło uwagę Mata i ten zwiał. Nieźle się wkurzył. Miałem uciec do domu, ale gdy się odwróciłem stał przede mną jeden z ich ludzi. Walnął mnie w głowę i straciłem przytomność. Gdy się obudziłem siedziałem związany na krześle w małym pokoju. Czekałem tam z dwadzieścia minut. W końcu do pokoju wszedł Mat i mnie pobił. Pamiętasz jak nie odzywałem się do was dwa tygodnie?
Ledwie widocznie skinęłam głową.
- Wtedy byłem właśnie tam. Początkowo chcieli mnie zabić, ale ten który mnie uderzył tamtego feralnego dnia, zlitował się i mnie wypuścili z czego Mat nie był zadowolony. Jednak dali mi jasno do zrozumienia, żebym się więcej koło nich nie pałętał. Do dzisiaj trzymam się z dala od kłopotów, ale widzę że talent do przyciągania ich jest u nas rodzinny. - uśmiechnął się smutno.
Nie mogłam uwierzyć w ani jedno jego słowo. Po prostu nie mogę! To nie może być Mat!
On nie jest taki. Przynajmniej taki mi się wydawał. Co ja mówię! Przecież prawie go nie znam! Gapiłam się na podłogę nieprzerwanie kręcąc głową.
- Nie wierzę. - to jedyne co udało mi się powiedzieć, a raczej wydukać.
Jes wstał i zaczął chodzić po mieszkaniu.
- Na tę chwilę zamieszkasz u mnie, ok?
Skinęłam głową, miałam ściśnięte gardło, byłam bliska płaczu. Dlaczego ja i moja rodzina? Po co mi to? Po chwili czułam na moich plecach silne ramiona brata. Wtuliłam się w jego tors, a pojedyncze łzy spływały mi po policzkach.
- Ale to nie znaczy, że to są ci sami. - powiedziałam łkając.
- Naprawdę chcesz się oszukiwać?
Westchnęłam. Nagle dopadło mnie zmęczenie z całego dnia, powieki same mi się zamykały.
- Ana, połóż się. To za dużo jak na jeden dzień - wziął ode mnie kubek z niedopitą herbatą i pościelił mi swoje łóżko. Bez wahania na nie opadłam.
- Jutro pojedziemy po twoje rzeczy do domu.
Na wspomnienie o domu czuję ukłucie w sercu. Gdzie są moi rodzice? Czy są bezpieczni? Nie wiem co teraz zrobię. Naprawdę nie wiem. Na razie będę traktowała Mata jak wcześniej, nie mogę go oskarżać nie mając pewności, że to on. Mam potrzebę się komuś wygadać. Jutro pójdę do Taylor i wszystko jej opowiem, ona będzie wiedziała co mi powiedzieć. Z tym postanowieniem zapadłam w głęboki sen.
                                               ********************************        

Hej, jak widać wracamy po długiej nieobecności, ale niestety szkoła nie ma serca. Postaramy się aby rozdziały pojawiały się już co tydzień. Jak zawsze zapraszamy do komentowania i życzymy miłej lektury.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz