niedziela, 31 lipca 2016

Przeprosiny i wyjaśnienia

Cześć!
Na początku chciałyśmy przeprosić za chwilową nieobecność. Jak już pewnie zauważyliście jesteśmy już dwa rozdziały w tyle. Mamy drobne problemy "techniczne" i trochę się opóźnimy z dodaniem następnego. Pojawi się on 8.08. Jeśli tym razem nic nas nie zaskoczy to jest to pewne na 100%. Mamy nadzieję, że nie macie nam tego za złe. Nie planowałyśmy żadnej takiej przerwy, ale niestety tak wyszło:(
Jeszcze raz przepraszamy i prosimy o wyrozymiałość.
Do następnego!


piątek, 15 lipca 2016

Rozdział 4 "Mam przeczucie, że jeszcze się spotkamy"

Obudziłam się rano z wyrzutami sumienia.
Może nie powinnam była aż tak reagować. Przyznaję się, poniosło mnie. Ale z drugiej strony mam chyba prawo wychodzić i spotykać się z kim mam ochotę. Na Litość Boską! Mam 17 lat!  Opowiedziałabym jej wczoraj o wszystkim, gdyby dopuściła mnie do głosu. Ale wolała na mnie wrzeszczeć.
Mimo wszystko postanowiłam ją przeprosić. Podłączyłam telefon do ładowarki i usiadłam na krześle obok szafki nocnej. Gdy zobaczyłam nieodebrane połączenia omal z niego nie spadłam. Na wyświetlaczu mojej komórki widniało 20 nieodebranych połączeń od Taylor. Przez to wszystko co się wczoraj wydarzyło kompletnie zapomniałam o mojej najlepszej przyjaciółce.
Zaraz zerwałam się z miejsca, szybko przebrałam się w świeże ubrania, uczesałam się i wybiegłam pędem z domu.  
Poinformowałam przedtem mamę o której będę. Nie chciałabym powtórki z wczoraj.
Gdy już znalazłam się na zewnątrz od razu ruszyłam w kierunku bogatszej części miasta. Idąc przez centrum zauważyłam dwóch mężczyzn. Zaciekle się o coś wykłócali. Kiedy podeszłam trochę bliżej zorientowałam się, że jednym z nich jest Matt. Nie jestem wścibska, jednak strasznie mnie ciekawiło o co się kłócili. Drugi facet miał około trzydziestki, kruczoczarne włosy i lekki zarost. Pierwsze co przykuło moją uwagę to jego szare, przenikliwe oczy. Wwiercały się osobę, na którą patrzył. W tym wypadku był to Matt. Z zamyślenia wyrwał mnie sygnał komórki, która ewidentnie potrzebowała ładowarki. Przypomniałam sobie też
 po co wyszłam z domu. Ruszyłam w stronę domu Taylor, ale po kilku krokach odwróciłam się. Pod sklepem już nikogo nie było. Trochę mnie to zdziwiło, lecz uznałam, że to nie moja sprawa.
                                 ***
Stanęłam przed drzwiami do dużego, białego domu. Zapukałam kilka razy, a one momentalnie się otworzyły. Przede mną pojawiła się szczupła dziewczyna o krótkich, czarnych włosach z fioletowymi pasemkami. Nosiła z reguły czarne ubrania. Dzisiaj miała na sobie czarne, krótkie spodenki i długą, białą bluzkę z czarnym krzyżem na piersi. Była ładna. Może o tym nie wiedziała lub to ignorowała, ale wiele chłopaków się za nią ogląda. Ja natomiast jestem prawie zwyczajna. Moim przekleństwem są jedynie ognistoczerwone włosy.
- Cześć Taylor...-zaczęłam-Przepraszam cię, że nie przyszłam wczoraj, ale zdenerwowałam się strasznie na tego egzaminatora i... zapomniałam. Przepraszam - dodałam ze skruchą.
- Mogłaś przynajmniej zadzwonić. Ale dobrze, wybaczam ci.
Na jej twarzy pojawił się uśmiech, który odwzajemniłam.
Kiedy byłyśmy w środku zapytała:
- Napijesz się czegoś?
- Poproszę wody z cytryną.
Poszła do kuchni, a ja za nią.
- Jak tam prawko?
- A...- zająknęłam się- Jaka dzisiaj piękna pogoda, nie sądzisz?
- O nie, nie, nie. Opowiadaj!
Westchnęłam z rezygnacją.
- Oj no, nie poszło mi... Jakąś babę prawie przejechałam na drodze. Zdarza się...
Taylor omal nie wypluła herbaty, którą właśnie piła.
- Zdarza się? Wow, nie chcę wiedzieć jakie błędy jeszcze popełniłaś w życiu.
- Ha ha ha, bardzo śmieszne. Ty lepiej mów o czym chciałaś ze mną porozmawiać.
- Chodzi i wakacje. Rodzice chcą wyjechać do Grecji i przypomnieli sobie, że mają jeszcze córkę, którą muszą zabrać. Zaproponowałam więc, żebyśmy zabrali także ciebie. Oni się zgodzili, jeszcze czekam aż ty się zgodzisz. Błagam cię! Bez ciebie zanudzę się tam na śmierć!
Wszystko to powiedziała na jednym wydechu.
Patrzyłam na nią z mieszaniną zaskoczenia i rozbawienia z oczach. Pewnie, że chętnie bym pojechała. Nie wiem tylko co na to moja mama. Już widzę jak dzwoni do mnie codziennie pytając czy wszystko dobrze. Nie rozumiem czasami Taylor. Ma bogatych rodziców, którzy na wszystko jej pozwalają, żeby tylko była "przykładną córką" przed innymi. Ona zamiast z tego korzystać zbuntowała się ubierając czarne ciuchy i farbując włosy. Mówiła coś jeszcze o jakimś tatuażu na osiemnastkę. Z drugiej jednak strony nie okazują jej dużo miłości, jedynie na oczach ważnych osobistości.
- Hmmm... No nie wiem, ale myślę, że mogłabym...
- Aaaa! Wiedziałam, że się zgodzisz!
Krzyknęła i rzuciła mi się na szyję.
Później dwie godziny rozmawiałyśmy o wszystkim  i o niczym. Opowiedziałam jej o chłopaku i scenie, której byłam świadkiem. Stwierdziła, że przesadzam. W sumie się z nią zgadzam. Znam go dopiero od wczoraj, a już się wtrącam w jego sprawy. Mam dziwne przeczucie, że jeszcze się spotkamy.


Mamy czwarty rozdział!;) Nie jest zbyt długi. :'(
Bardzo prosimy o komentowanie. Chciałybyśmy wiedzieć co o tym sądzicie. Od następnego rozdziału zacznie się coś dziać ;)
Do zobaczenia za tydzień!:)

piątek, 8 lipca 2016

Rozdział 3 "To miejsce zmieniło moje postrzeganie świata"

Przeczytaj notkę na dole!

Gdzieś koło 14:00 zobaczyłam port i kilka łodzi zacumowanych przy nabrzeżu.
Nagle motor się zatrzymał i zsiedliśmy. Matt ruszył przed siebie, a ja poszłam za nim. Doszliśmy do jednej ze ścian otaczających nas budynków. Była tam drabina. Zaczął się po niej wspinać. Kiedy był już na górze pokazał rękami, żebym do niego weszła (wiedziałam, że zakładanie butów na obcasie to był zły pomysł). Kiedy już byłam w zasięgu jego rąk podałam mu tajemniczą torbę i wdrapałam się na dach. Nagle stanęłam jak wryta. Z tego miejsca rozpościerał się cudowny widok na całą okolicę. Widziałam metalicznie połyskujące w słońcu konstrukcje najwyższych budynków naszego miasta. Z tej odległości nie było widać tego pędu i gwaru miejskiego. Ostatni raz coś takiego widziałam chyba z kilka lat temu, kiedy jeszcze żyła moja siostra- Natasha.
Tutaj miasto wyglądało na kompletnie puste, a co najwspanialsze z tego wszystkiego, było widać piękną, lazurową wodę niezmąconą najmniejszym podmuchem wiatru.
Przez chwilę czułam, że mogłabym tu zostać na zawsze. Mimowolnie łza zakręciła mi się w oku. Szybko zamrugałam kilka razy i przybrałam lekki uśmiech.
- Wiedziałem, że ci się tu spodoba.-powiedział otwierając papierową torbę, z której wyjął dwa kubki, z czego jeden podał mi.
- Skąd znasz to miejsce?- zagadnęłam upijając łyk napoju, który swoją drogą był przepyszny. Od razu rozpoznałam, że to kakao z lekko rozpuszczonymi lodami i cynamonem.
- Powiedzmy, że ktoś mnie tu kiedyś przyprowadził. To miejsce poniekąd zmieniło moje postrzeganie świata. - odparł wymijająco- Jeśli możesz, wyjaśnij mi skąd wiedziałaś, że możesz się złapać tyłu motocykla? Większość dziewczyn nie ma o tym pojęcia.
- Nie tylko ty znasz się na takich maszynach.
- A co? Może ty się znasz?
Uśmiechnęłam się tajemniczo.
- Nie, ale mój durny brat tak. Nie uwierzysz ile można się nasłuchać wykładów o motorach przez siedemnaście lat. To jego życie.
- Ciekawe, ja mam młodszą siostrę, Emily. Ma dziesięć lat, a ja, jak twierdzi, jestem jej "wzorem". A tak a propos, co cię tak wkurzyło, że aż biegłaś na ten przystanek?
Moja twarz zrobiła się czerwona. Spuściłam głowę, aby włosy zakryły rumieniec.
- Aaaa... Nic wielkiego, po prostu oblałam egzamin na prawko, a matka mnie zabije. Nic nadzwyczajnego.- odparłam wzruszając ramionami.
- Jeżeli chcesz, mogę udzielić ci paru lekcji.
Ale z niego cwaniak. Tak po prostu obcej dziewczynie proponuje lekcje?
- A gdzie haczyk?
- Nie ma, potraktuj to jako moją dobrą wolę.
Uśmiechnęłam się.
Zanim się obejrzałam rozmawialiśmy ze sobą jak dobrzy znajomi. Zauważyłam również, że niechętnie mówi o sobie i swojej rodzinie. Pomijając siostrę.
Kiedy mieliśmy się zbierać było około 21:00. Było już ciemno, a przy ulicach paliły się latarnie. Patrzyłam, jak migają na tle ciemnych budynków, aż poczułam jakby ktoś przyczepił mi do powiek sztangi, po dwadzieścia kilo jedna. Byłam tak zmęczona, że zasnęłam.
                                 ***
Obudziłam się w ramionach Matta. Zdziwiłam się, bo nie byliśmy już ma dachu ani przy przystanku, gdzie się spotkaliśmy.
Staliśmy pod moim blokiem.
Patrzyłam na niego niepewnie i znowu przez głowę przeleciała mi koncepcja gościa z maczetą, ale nie chciałam nic mówić.
Stanęłam o własnych siłach na nogach.
- Dzięki za wszystko.
- Polecam się na przyszłość.-odparł z rozbawieniem w głosie.
Uśmiechnęłam się i weszłam po schodach do mieszkania.
Gdy otworzyłam drzwi przede mną pojawiła się wściekła mama. No super! Teraz tylko pozostaje czekać na pytania z serii "domowego detektywa".
- Dziewczyno! Gdzie ty byłaś tyle czasu?! Martwiliśmy się o ciebie z ojcem! Żebyś chociaż komórkę odebrała, ale nie! Po co?!
Wrzeszczała na mnie, a ja wyjęłam z kieszeni telefon, był rozładowany.
- Przepraszam, powinnam zadzwonić...
- Kim był ten chłopak i gdzie u licha się szwendałaś?! Egzamin skończył się o 13:00!
- Powiedziałabym ci, gdybyś na mnie nie wrzeszczała! Ja chyba mam prawo do jakiegoś życia poza domem?! Chyba, że się mylę! Ty nic tylko mnie kontrolujesz! Mam tego dość!
Wykrzyczałam, odwróciłam się na pięcie i pobiegłam do mojego pokoju na koniec trzaskając drzwiami. Położyłam się na łóżku i włączyłam moją ulubioną piosenkę na MP3. Wyłączyłam się, jednak nie na długo, bo za chwilę usłyszałam pukanie do drzwi. Nie miałam zamiaru ich otwierać. Po pięciu minutach sobie odpuściła. I dobrze. Chcę pobyć teraz sama. Kiedy się uspokoiłam wróciłam myślami do Matta. Skąd wiedział gdzie mieszkam i dlaczego tak ukrywa informacje o swoim życiu? Ten chłopak działa mi trochę na nerwy. Serio. Mimo, że wieczór był miły to nadal był dla mnie wielką zagadką.
***************************************
To jest nasz trzeci rozdział. Na razie nie dzieje się nic takiego wielkiego, ale już zbliżamy się do tego momentu. Mimo, że mało osób interesuje się naszym blogiem zapraszamy do jego komentowania. Dla Was to nic wielkiego, ale my się bardzo cieszymy, kiedy wiemy, że ktoś to czyta.
Jest jeszcze jedna sprawa. Jak już napisałyśmy w poście powitalnym to masz pierwszy blog. Prosimy o wyrozumiałość w komentarzach. Naprawdę cieszymy się, że piszecie szczerze, ale nie sądzimy, żeby nasze opowiadanie było aż tak beznadziejne. :(
Nie przyjmujemy krytyki jako ataku. Bardzo nam zależy na szczerej opinii.
Chciałyśmy jeszcze przeprosić za długość rozdziałów. Na to nie mamy usprawiedliwienia. Tak wyszło...
Jeśli chodzi o błędy...
Bardzo przepraszamy, jeśli takie się pojawią. Niestety, ale piszemy na telefonach. Nie dysponujemy na razie laptopem czy komputerem. :(

Mamy nadzieję, że nas zrozumiecie.
Nowy rozdział, jak zwykle, za tydzień!:):p

piątek, 1 lipca 2016

Rozdział 2 "Masz rację, nie jestem tu przypadkiem"

Miłego czytania! ;-)

Poszło mi całkiem nieźle. Pomijając fakt, że prawie rozjechałam dwie osoby na drodze i przejechałam na żółtym świetle. Dobra, teraz na poważnie poszło mi beznadziejnie. To co powiedziałam jest prawdą. No bo jak mi się kobieta pcha pod koła to chyba nie moja wina. W każdym razie, egzaminator oblał mnie dokumentnie. No nic, trzeba będzie zdawać jeszcze raz, a matka mnie zabije. Wściekła wysiadłam z samochodu i prawie biegiem ruszyłam na przystanek. Mało obchodziło mnie to co pomyślą sobie ludzie na ulicy. Byłam zaledwie 40 metrów od przystanku, gdy niespodziewanie zobaczyłam tego chłopaka, którego o mało co nie staranowałam rano. Zwolniłam kroku i podeszłam do niego. Najwidoczniej nie był zbyt zdziwiony moim widokiem.
- Cześć. - zagadnęłam.
- Hej. - odpowiedział dość pewnie.
- Co ty tu robisz? Rozumiem, spotkać kogoś raz to przypadek, ale dwa to musi być zamierzone działanie. - stwierdziłam.
- Masz rację, nie jestem tu przypadkiem. Musiałem załatwić coś w okolicy, a przy okazji mam rzecz, która na pewno ci się przyda.
W tej samej chwili sięgnął do kieszeni spodni i wyciągną z niej telefon uderzająco podobny do mojego.
Zmarszczyłam brwi i zaczełam sprawdzać kieszenie.
- To nie, może być mój telefon, bo mój mam w...
Nie dokończyłam zdania bo uświadomiłam sobie, że kieszenie są puste. Spojrzałam na chłopaka, w kąciku jego ust pojawił się lekki uśmieszek.
- No dobra, wygrałeś - przyznałam - To w takim razie, może zrewanżuje ci się małą kawą? Znam taką kafej...
- Słuchaj to brzmi świetnie, ale pozwól, że ja wybiorę kawę i miejsce.
Patrzyłam się na niego z lekkim zdziwieniem i zdenerwowaniem. Ale co co miałam zrobić - rewanż to rewanż, nie ważne w jaki sposób. Nie wiem dlaczego, ale postanowiłam mu zaufać mimo, że było to dopiero nasze drugie spotkanie.
- Chwila koleś przecież równie dobrze, możesz być szurniętym gościem, który łazi po mieście z maczetą pod ubraniem. - zażartowałam.
- Jest tylko jeden sposób, żeby się o tym przekonać. - odparł z uśmiechem.
- To ruszajmy.
Nieopodal był parking, na którym stał jego motor. Wsiadł i odpalił maszynę, a ja zaraz po nim.
- Może lepiej się trzymaj. - mówiąc to pokazał swoje biodra.
- Niezły sposób na podryw, ale dzięki nie skorzystam. - odpowiedziałam chwytając się tylnej części motoru.
O nie, nie kochaniutki, na to mnie nie nabierzesz. Nie ma tak łatwo. Mimo wszystko uśmiech nie schodził z jego twarzy, a my ruszyliśmy w stronę biedniejszej części miasta.
Po piętnastu minutach staneliśmy przed małą, narożną kawiarenką. Matt zgasił motor i kazał mi poczekać, sam natomiast wszedł do budynku. Przez duże okna zobaczyłam, że wita się z gościem, który na oko miał tyle lat co ja. Zamienił z nim kilka słów, a po chwili chłopak wyszedł już z papierową torbą. Podał mi ją i wsiadł na motor.
- Nie otwieraj jej na razie. Jakby co mam cię na oku. - rzucił kierując lusterko prosto na mnie. Byłam niezmiernie ciekawa, co znajdowało się w torbie, ale nie zajrzałam do środka.